Odczarowali, choć nie oczarowali. Piast – Raków: RELACJA

Na otwarcie 9. serii gier PKO Bank Polski Ekstraklasy mistrzowie Polski zmierzyli się na własnym boisku z Rakowem Częstochowa. Po dwóch porażkach z rzędu gliwiczanie potrzebowali przełamania.

Było to pierwsze w historii starcie między Piastem a częstochowianami. 

Niebiesko – czerwoni rozpoczęli piątkowy mecz z dwoma zmianami w składzie (w porównaniu do poniedziałkowego spotkania z Cracovią). Za Tomasa Huka do składu wskoczył Gerard Badia, a Tomasz Jodłowiec dostał szansę od pierwszej minuty kosztem Patryka Sokołowskiego. Waldemar Fornalik zdecydował się także na zmianę ustawienia swojego zespołu: formacja 1 – 4 – 4 -2 zastąpiła taktykę z trójką defensorów.

Piast rozpoczął mecz bardzo agresywnie. Mistrzowie Polski grali z odpowiednim zaangażowaniem i we właściwym tempie, przeprowadzali szybkie i składne akcje. Takich chcemy ich oglądać!

Jak na złość w 6′ stracili jednak gola. Miłosz Szczepański sprytnie popracował na granicy spalonego, a potem przytomnie wyłożył piłkę Felicio Brown Forbesowi, który pokonał Frantiska Placha.

Gliwiczanie jednak nie podłamali się i cały czas starali się naciskać ekipę Rakowa. W 12′ sędzia Wojciech Myć skonsultował z VARem rzekomy faul w polu karnym na Jorge Felixie, ale koniec końców nie zdecydował się na podyktowanie „jedenastki”. Piast prowadził grę, przeważał, konstruował akcje w ataku pozycyjnym. Nieskuteczni byli jednak nasi napastnicy.

W kolejnych minutach pierwszej połowy niewiele się działo. Niebiesko – czerwoni utracili inicjatywę na placu gry. Jedyne, lecz wciąż niezbyt groźne, sytuacje stwarzał sobie zespół Medalików. 

Od 30′ właściwie można sobie było uciąć ośmiominutową drzemkę, gdyż dopiero w 38′ Piast stworzył sobie dwie dobre sytuację. Najpierw „setkę” zmarnował Piotr Parzyszek, a chwilę potem z dystansu próbował Jodła.

Do przerwy wynik nie uległ już zmianie. Raków prowadził przy Okrzei 1:0

Drugą połowę gliwiczanie rozpoczęli w koszmarny sposób. Nieumiejętność wymienienia przez nich trzech dokładnych podań wykorzystać próbowali goście. Najpierw w poprzeczkę trafił Daniel Bartl, a po chwili w dogodnej sytuacji spudłował Miłosz Szczepański.

W 59′ swój kolejny słaby występ zakończył Parzyszek. Zmienił go Patryk Tuszyński.

Znacie piosenkę „Jaki tu spokój… Nic się nie dzieje”? Ten właśnie utwór mógł nucić sobie Michał Gliwa…

Drugą zmianę Waldemar Fornalik przeprowadził w minucie 68. Jodłowca zmienił Patryk Sokołowski.

Raków dążył do podwyższenia prowadzenia. Podopieczni Marka Papszuna grali z taką determinacją, jakby to oni przegrywali. A Piast grał zdecydowanie zbyt wolno i niedokładnie.

W 72′ tuż obok słupka główkował Jarosław Jach.

W 74′ pod bramką Gliwy wreszcie zawrzało. Po serii strzałów spektakularnie bronionych czy to przez bramkarza, czy obrońców gości, arbiter postanowił sprawdzić interwencję Igora Sapały na VARze. Efekt? Rzut karny dla Piasta i czerwona kartka po zagraniu ręką dla Igora Sapały. Do piłki podszedł Jorge Felix i… ZDOBYŁ GOLA NA 1:1 w 78′!

Trzy minuty później akcję indywidualną prawą stroną przeprowadził Felix, wyłożył piłkę Tuszyńskiemu, który zagrał futbolówkę wzdłuż linii bramkowej. Pechowo dla gości interweniował Michał Skóraś, który strzelił gola samobójczego. BYŁO 2:1 DLA PIASTA!

Mimo gry w osłabieniu, częstochowianie odważnie dążyli do wyrównania. Wywalczyli sobie kilka stałych fragmentów gry, ale mistrzowie Polski bardzo dzielnie i mądrze się bronili. 

W doliczonym czasie gry Tomas Huk zmienił Gerarda Badię.

Zawodnicy Piasta nie grali w piątek najlepiej, ale walczyli, byli ambitni i zaangażowani. A to naprawdę wiele znaczy!

I wygrali! Zrobili to! Odczarowali złą passę! Tak jest!

PIAST 2 : 1 Raków