Postawić tamę na Wiśle. Wisła Kraków – Piast: ZAPOWIEDŹ

Skoro emocje związane z narodową reprezentacją już opadły – bo przecież w niedzielę zapewniliśmy sobie awans na Euro 2020 – czas wrócić na ligowe boiska. Już w piątek, 18. października czeka nas kolejny mecz z udziałem naszej ukochanej drużyny. Piast Gliwice wybierze się bowiem do Krakowa, gdzie, w ramach 12. kolejki PKO BP Ekstraklasy, mierzyć się będzie z tamtejszą Wisłą.
Ostatnie wizyty zawodników mistrza Polski w dawnej stolicy kraju przyniosły im, delikatnie mówiąc, niewiele radości. I mowa
tu o wyprawach na stadiony położone po obu stronach krakowskich Błoń, gdyż ani z Cracovią, ani – co obecnie najistotniejsze – z Wisłą, gliwiczanom nie udało się wygrać na wyjeździe już od ponad dwóch lat. Poprzedni komplet punktów z Krakowa, podopieczni Waldemara Fornalika przywieźli w czerwcu 2017 roku. I było to zwycięstwo nad Pasami…
Białej Gwiazdy przy Reymonta, Piast nie jest w stanie pokonać już od… sześciu i pół roku! Ostatni tryumf Piastunek na stadionie im. Henryka Reymana miał miejsce w kwietniu 2013 r. Gole dla gliwiczan zdobywali w tamtym spotkaniu Damian Zbozień i Rudolf Urban.
Poprzednie siedem spotkań między Wisłą a Piastem, rozgrywanych w Grodzie Kraka to cztery wygrane Wiślaków i trzy remisy. Jednak jeśli Niebiesko – czerwoni myślą o przełamaniu negatywnej passy, to okoliczności, z jakimi mieć będą do czynienia w piątek, wydają się być ku temu niezwykle sprzyjające.
Biała Gwiazda znajduje się bowiem w sportowym dołku (czy raczej głębokim sportowym dole). Wiślacy nie wygrali ligowego meczu od 31. sierpnia, notując w tym czasie trzy porażki i zaledwie jeden remis. Szczególnie dotkliwe były dla nich dwie ostatnie klęski – 0:4 w Poznaniu z Lechem oraz 0:1 w arcyważnym, derbowym meczu z Cracovią. Ich sytuacja w tabeli wygląda bardzo nieciekawie – zajmują oni 13., czyli ostatnie dające utrzymanie, miejsce.
Główną przyczyną tak fatalnej passy krakowian jest ich sytuacja kadrowa. W ostatnich tygodniach drużynę prowadzoną przez Macieja Stolarczyka przetrzebiła plaga kontuzji. Złośliwi mówili, że przy Reymonta zamiast stadionu powinno się raczej wybudować szpital… Trener zmuszony był do wystawiania niegotowych do gry w Ekstraklasie juniorów lub też szukania swoim zawodnikom nowych, nienaturalnych dla nich pozycji. Przeciw Piastowi gospodarze również zagrają bez kilku asów – m.in. Vukana Savicevicia, Vullneta Bashy czy Jakuba Błaszczykowskiego, co z pewnością utrudni im zdobycie punktów w starciu z mistrzami Polski.
Z kolei gliwiczanie są na fali. Przed niespełna dwoma tygodniami pokonali na własnym terenie faworyzowaną Legię (2:0). Do zdrowia wrócili nieobecni wcześniej zawodnicy, defensywa w końcu zaczęła stanowić monolit, a w ataku wreszcie przełamał się Piotr Parzyszek. Analizując postawę Piastunek, zauważyć można naprawdę sporo czynników, pozwalających z optymizmem patrzeć na piątkowe zawody.
Co łączy Legię i Wisłę? Oba kluby mogą pochwalić się trzynastoma tytułami mistrza Polski. Skoro więc aktualni czempioni Ekstraklasy mają już na rozkładzie trzynastokrotnych tryumfatorów rozgrywek krajowych ze stolicy, to czemu by nie zaliczyć dubletu i nie pokonać vis a vis Legii z Krakowa?
Tym bardziej, że oprócz fajerwerków na boisku, spodziewać się możemy także ognia na trybunach. Na mecze Wisły przychodzi w tym sezonie średnio ponad 20 000 kibiców, a na Reymonta z Gliwic wybiera się spora delegacja rozśpiewanych fanatyków.
Miejmy nadzieję, że zarówno oni, jak i piłkarze stworzą, już w piątek, o godz. 20:30, prawdziwy spektakl!