Co wiemy po ŁKS-ie? – ANALIZA
W niedzielne popołudnie Piast nareszcie odniósł swoje premierowe zwycięstwo w tym sezonie ligowym. W ramach 4. Kolejki PKO BP Ekstraklasy gliwiczanie pokonali na wyjeździe Łódzki Klub Sportowy 1:0.
Krótka relacja:
W mecz lepiej weszli gospodarze. Podopieczni Kazimierza Moskala utrzymywali się przy piłce na połowie Niebiesko – czerwonych. Brakowało im jednak konkretów w postaci strzałów na bramkę. Piast odpowiedział niezłą kontrą, którą minimalnie niecelnym strzałem głową skończył Piotr Parzyszek. Druga część pierwszej połowy była już wymianą ciosów. Dużo szybkich, składnych akcji wieńczonych strzałami. Znaczna większość z nich była jednak niecelnych.
Drugie czterdzieści pięć minut również lepiej rozpoczęli Biało – czerwono – biali. Dominowali oni na każdym skrawku boiska. Piast jednak umiejętnie i skutecznie bronił się przed stratą gola. Przełomowym momentem spotkania była 70‘. To właśnie wtedy sędzia Łukasz Szczech po konsultacji z VAR-em podyktował rzut karny dla łodzian. Czy Bartosz Rymaniak trafił w piłkę? Nie. Ale czy Artur Bogusz miał jakiekolwiek szanse na dogonienie futbolówki? No właśnie też nie. „Jedenastka” kontrowersyjna, z gatunku tych „miękkich” stała się jednak faktem. Do piłki ustawionej na „wapnie” podszedł Maksymilian Rozwandowicz, który w tym sezonie jednego karnego (z Cracovią) już wykorzystał, ale… tym razem spudłował! Fero Plach przypomniał nam swoje najlepsze chwile i świetnie wyczuł intencje strzelającego, a potem odbił jego uderzenie.
W 77’ Piast zripostował Ełkaesiaków w najlepszy możliwy sposób. Piłkę z rzutu wolnego na pole karne zacentrował Tom Hateley, Bartosz Rymaniak zgrał ją głową, a Artur Bogusz w kuriozalny sposób wpakował do własnej siatki! Mistrzowie Polski prowadzili 1:0!
Do końca meczu gliwiczanie grali bardzo dojrzale i rozważnie. Gdy tylko piłkarze ŁKS-u przechodzili z piłką na połowę Niebiesko – czerwonych, ci błyskawicznie doskakiwali do rywali uniemożliwiając im kreowanie jakichkolwiek sytuacji podbramkowych. Pozytywna agresja w odbiorze piłki, zaangażowanie, szczelna defensywa. O to chodzi Panowie!
Co wiemy po meczu?
- Istnieje życie bez Dziczka.
Oczywiście – Patryk Dziczek, nawet gdy nie jest w formie, stanowi bardzo ważne ogniwo w zespole Waldemara Fornalika. „Dziku” spełnia również wymóg o grze młodzieżowca w pierwszej jedenastce naszego zespołu. Jednak niedzielny występ Sebastiana Milewskiego daje powody do optymizmu. To był zdecydowanie najlepszy mecz młodego pomocnika w krótkiej historii jego występów w Ekstraklasie (uwzględniając także mecze w Zagłębiu Sosnowiec). Nie popadajmy w hurraoptymizm, ale Sebastian z pewnością dał w starciu z ŁKS-em pozytywny impuls. Był aktywny zarówno w obronie, jak i w ataku, nie bał się brać na siebie ciężaru gry. Słowem – robił wszystko to, czego nie robił w meczu o Superpuchar. Oby tak dalej, Seba! A Patrykowi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.
- Huk daje radę!
Słowak już w poprzednim meczu zasygnalizował zwyżkę formy (co nie było trudne, bo wcześniej grał dramatycznie), a w niedzielę tylko potwierdził, że jest obecnie w dobrej dyspozycji. Podczas rywalizacji z ŁKS-em był liderem – doskonale grającej – linii defensywy Piasta. Waleczny, skuteczny w odbiorze, pewny w rozegraniu. Momentami, gdy patrzyło się na Huka, przypominał się Aleksandar Sedlar. Bardzo chcielibyśmy, aby występy na tak wysokim poziomie stały się w przypadku Tomasa regułą.
- Dani, zdrowiej!
Kontuzja Hiszpana, odejście Joela Valencii, a w starciu z Biało – czerwono – białymi także uraz kostki Martina Konczkowskiego znacznie uszczuplają wachlarz możliwości ofensywnych Piastunek. Waldemar Fornalik z pewnością nie może się doczekać powrotu do zdrowia Aquino, który w dotychczasowych występach w barwach Piasta pokazał się z niezłej strony. Tym bardziej, że o ile Jorge Felix gra dobrze i zdobywa gole, to ani Piotr Parzyszek, ani Dominik Steczyk nie wyglądają na godnych zaufania trenera. Piast na gwałt potrzebuje klasycznej „dziewiątki”, bo choć Pio Pio przeciwko łodzianom był dość aktywny, to wciąż mega nieskuteczny.
- Nowe ustawienie zdaje egzamin.
Wprowadzona przez Waldka Kinga formacja 1-5-3-2 jak na razie sprawdza się bez zarzutów. Niebiesko – czerwoni stanowią na boisku kolektyw, dobrze zawężają i skracają pole gry, są agresywni w odbiorze i nieźle grają w pressingu czy to średnim, czy nawet wysokim. Ciężko jest się do czegokolwiek przyczepić.
Parafrazując klasyka mecz z Łódzkim Klubem Sportowym można podsumować słowami: „Napastnika nie ma, ale też jest zaj******e”.
Pietro, Konczi – kurujcie się szybko!
Ale i tak jest bardzo cienko