Piast pokonał Arkę

18 września w Gliwicach Piast podejmował gdyńską Arkę. Po 7 kolejkach drużyna z Gliwic mając 13 punktów zajmowała 6 miejsce w tabeli, natomiast piłkarze z Pomorza z sześcioma punktami mniej niż Piast, okupowali dziesiątą lokatę.

Początek meczu pomiędzy Piastem, a Arką nie był porywającym widowiskiem. W pierwszej minucie groźnie zrobiło się pod bramką niebiesko-czerwonych, nie zdołał jednak oddać strzału Zarandia. Następne minuty należały do gospodarzy, co skończyło się golem Mateusza Maka, bramka ta nie została niestety uznana, gdyż sędzia Bartosz Frankowski odgwizdał spalonego. Piłkarze z Gliwic jeszcze kilka razy zagrozili bramce Arki, z dystansu spróbował Patryk Dziczek, ale jego uderzenie zostało zablokowane. Po raz kolejny aktywny w Arce Zarandia wywalczył rzut rożny dla swojej drużyny, który mimo efektownej „Szarańczy” w wykonaniu Arkowców nie sprawił większych problemów Plachowi. Tragiczna dla gdyńskiego klubu okazała się 41 minuta, w której drugi raz żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Bogdanov. Od tamtej pory gliwiczanie grali w przewadze jednego zawodnika. Niestety przewagi tej nie udało się wykorzystać przed końcem pierwszej połowy, zakończonej bezbramkowym remisem.

Druga część spotkania zaczęła się mocnym akcentem w wykonaniu gospodarzy, a dokładnie świetną wrzutką na głowę Papadopulosa, lecz Czechowi na drodze do szczęścia stanął Steinbors. Gliwiczanie swoją przewagę zdołali udokumentować dopiero w 62 minucie, gola dla „piastunek” zdobył Michal Papadopulos. Było to trzecie trafienie Czecha w tym sezonie, tym samym napastnik Piasta zrównał się dorobkiem bramkowym z Tomem Hateleyem. Reszta meczu przebiegała pod dyktando niebiesko-czerwonych. Najlepszą okazję na podwyższenie prowadzenia miał Aleksander Jagiełło, uderzył jednak minimalnie niecelnie. Żadnemu z zespołów nie udało się zmienić wyniku spotkania i mecz zakończył się kolejnym zwycięstwem Piasta, który już w niedzielę 23 września zmierzy się na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław.

Relację przygotowali: Szymon_kp i Paweł Zajączkowski
foto: Marcin Willner